Lambretta i limuzyna królowej budziły sensację
Blisko 700 „klasyków” z różnych lat i epok światowej motoryzacji, zgromadziła pod jednym dachem trzecia edycja imprezy Retro Motor Show w Poznaniu. W hali wystawienniczej Międzynarodowych Targów Poznańskich, o powierzchni 30 tys. mkw. miłośnicy pojazdów uratowanych z mroków zapomnienia i pieczołowicie odrestaurowanych, z dumą prezentowali swoje perełki. Ze zbiorem własnych okazów zjechał też do Poznania Automobilklub Stargardzki. Poszczególne egzemplarze- jedyne w swoim rodzaju- przyciągały tłumy do stoiska Automobilklubu. Wyjazd miłośników pojazdów retro do Poznania był możliwy, także dzięki finansowemu wsparciu ze strony Powiatu Stargardzkiego.
Automobiliści ze Stargardu prezentowali z dumą cztery pojazdy i pięć motocykli. Największą sensację budził w Poznaniu oryginalny, angielski Sunbeam 25 z 1934 r. Takim modelem, odrestaurowanym z zachowaniem każdego detalu i szczegółu, podróżowała królowa Elżbieta w latach 30. XX wieku. Kolekcjonerski egzemplarz dostojnie przemierza teraz drogi Pomorza Zachodniego.
Uwagę zwiedzających przyciągał też Durant B 22 z 1923 r. Te dwa pojazdy stanowiły ozdobę stoiska Automobilklubu Stargardzkiego w trakcie Retro Motor Show. Ale nie tylko, bowiem szyku zadawał również właściciel Fiata Spider Cabrio z 1980 r. Duże zainteresowanie budził także Barkas B 1000 z 1976 r., w oryginalnym malowaniu policji ludowej NRD.
Obok stoiska Automobilklubu Stargardzkiego nie można było przejść obojętnie, także z powodu prezentowanych tu motocykli. Sensacją imprezy okazała się Java 175, wyprodukowana w 1939 r.- jedyny zachowany egzemplarz tego modelu na retro- wystawie w Poznaniu. W świetle jupiterów błyszczał również Wanderer 100, wyprodukowany w 1938 r. Najwięcej emocji budziła jednak rewelacyjnie zachowana Lambretta z 1959, prezentująca swoje wdzięki w towarzystwie starych, dobrych znajomych: Junaka M 10 z 1963 r. i SHL 11 z 1965 r.
To właśnie Lambretta i Sunbeam 25 przyciągały jak magnes widzów do stargardzkiego stoiska, ku uciesze organizatorów, dla których transport i ekspozycja wybranych egzemplarzy stanowiły pewnego rodzaju finansowe i logistyczne wyzwanie. Wnioski po zakończeniu imprezy nasuwają się same: z roku na rok narasta tęsknota za widokiem aut, których producenci, projektanci oraz styliści wkładali wiele emocji w proces ich powstawania. Gdzie wszystko zależało od kierowcy, wolnego choćby od komunikatów o potrzebie kontaktu z serwisem. Natomiast wymiana żarówki lub bezpiecznika nie wiązała się z koniecznością demontażu połowy samochodu.